- Hej, tam ktoś leży - rzuciła jedna z dziewczyn zatrzymując przy drodze samochód.
- Gdzie?
- No tam, w tych workach.
- O rany, tam ktoś leży, nie żyją! - krzyk rozdarł cichą do tej pory przestrzeń. - Dzwoń po policję, dzwoń po policję!
- Spokojnie, żyjemy -niemrawy, zaspany głos dobiegł z jednego z "worków"
- Właśnie, żyjemy, nic nam nie jest - dorzuciłem gramoląc się z drugiego śpiwora.
- Co tu robicie? - trochę spokojniejszym, lecz wciąż niepewnym głosem, zapytała jedna z przybyszek. - Myślałam, że ktoś wyrzucił zwłoki...
- Idziemy na Woodstock, doszliśmy tu w nocy i uznaliśmy, że skraj między dwoma polami będzie świetnym miejscem na nocleg - odrzekłem spokojnie. - Przeszliśmy ponad 30 kilometrów i padaliśmy z nóg, nie chciało nam się nawet rozbić namiotu.
- Jak to na Woodstock? Przecież to jest...
- Ponad 500 kilometrów stąd - z uśmiechem dokończył Kfiatek.
Na początku czasów studenckich złapałem bakcyla i zacząłem podróże autostopem. Wykorzystywałem każdą nadarzającą się okazję by spakować plecak i ruszyć przed siebie. Kciuk. Karton. Droga. Przygody! Kompanem wielu wypraw był Kfiatek, który pewnego wieczora, na urodzinach naszej znajomej, zaczął się zastanawiać jak może uświetnić dziesiąty wyjazd na Festiwal Woodstock. W końcu wpadł na pomysł - pójdzie tam pieszo. Jeśli autostop był świetnym sposobem na podróżowanie i poznawanie świata, to jak znakomitą szansą na zobaczenie kawałka Polski będzie piesza wyprawa? Od razu dałem do zrozumienia, że sam nie pójdzie, a ja dołączam do ekipy.
- Pamiętasz jak wczoraj rozmawialiśmy o pieszej wycieczce do Kostrzyna? - rzuciłem następnego poranka.
- Pamiętam.
- Robimy to?
- Oczywiście.
Przed startem podróży znaleźliśmy stary, porzucony wózek sklepowy. Szybko okazało się, że wycieczka liczy już trzech członków, ponieważ postanowiliśmy ów wózek wykorzystać do przewiezienia rzeczy. Przy okazji znaleźliśmy nazwę akcji - "Wózkiem na Woodstock!". Poza umiejętnością radzenia sobie w nieprzewidywalnych sytuacjach oraz niezbyt długimi spacerami po górach, nie mieliśmy żadnego doświadczenia. Nie ostudziło to jednak naszego entuzjazmu i miesiąc przed rozpoczęciem festiwalu ruszyliśmy w drogę. 570 kilometrów i 25 dni później byliśmy na miejscu.
Gdy jeździłem autostopem, ludźmi których poznawałem, byli głównie ci, którzy zdecydowali się zatrzymać swój samochód i zabrać mnie na pokład. W większości były to więc osoby otwarte, przyjazne, pomocne. Przed pierwszą pieszą wyprawą zdawałem sobie doskonale sprawę, że teraz może być zupełnie inaczej. Trafię w miejsca, gdzie dla "lokalsów" będę zwykłym nieznajomym, przybyszem. Znając nasze narodowe zamiłowanie do narzekania i kłótliwości nie miałem pewności, czy będę ciepło przyjmowany w miejscach, do których trafię. Wielką radość sprawia mi świadomość tego, jak bardzo się myliłem. Herbata, kawa, obiad, prysznic, grill, ognisko, nocleg - nawet nie zliczę ile razy przyjmowałem zaproszenia, a ilu osobom musiałem odmówić, żeby wyprawa posuwała się do przodu zamiast stać w miejscu.
Spotkani po drodze ludzie często okazują się być świetnymi nauczycielami i przewodnikami po okolicy. Cieszę się, że dzięki podróżom mogłem poznać tak wiele lokalnych historii, które świetnie uzupełniają wiedzę podręcznikową, zaobserwować urbanizacyjne i społeczne różnice między różnymi regionami Polski. Na przykład w Głogowie wystarczyło zapytać przypadkowego przechodnia, czy droga którą się poruszamy doprowadzi nas do zamierzonego celu. Wieczór i noc spędziliśmy słuchając szczegółowego, pełnego pasji wykładu o losach wojennych Głogowa i podziwiając kolekcję modeli czołgów używanych w trakcie II wojny światowej. A droga była dobra, ruszyliśmy nią następnego dnia.
- Panowie, pobudka! - jeszcze nie widzieliśmy czyje to słowa, ale głos brzmiał poważnie.
- Już, już, coś się stało? - zapytałem próbując wysunąć się ze śpiwora.
- Wy się staliście, kierowcy wydzwaniają, że ktoś leży przy drodze - obok naszego "obozu" z groźnymi minami stały dwie policjantki.
- Przepraszamy, już się zbieramy, jesteśmy... - próbował tłumaczyć się Kfiatek.
- Wiemy kim jesteście, mamy polecenie doglądać was co jakiś czas i patrzyć, czy dojdziecie bezpiecznie na miejsce - przerwała mu milcząca do tej pory funkcjonariuszka.
- Naprawdę?
- Naprawdę, a teraz zbierajcie się już. Za lasem jest kawiarnia, gdy właścicielka usłyszała, że mamy zgłoszenie do to was, zaprosiła was na kawę. Na koszt firmy. Do Kostrzyna macie dwadzieścia kilometrów - to mówiąc pani policjant odwróciła się w kierunku radiowozu. - Ogarnijcie się to dojdziecie dzisiaj - rzuciła na odchodne.
Pierwsza, piesza wyprawa "Wózkiem na Woodstock" była wspaniała, cieszyłem się każdym jej kilometrem. Zakończyła się w Kostrzynie nad Odrą pod Dużą Sceną, gdzie czekały na nas osoby poznane po drodze, znajomi oraz... Jurek Owsiak, który usłyszał o naszej wyprawie i wpadł zrobić zdjęcie i pogratulować. Po takiej wycieczce musiały przyjść kolejne, i choć nie były już tak szalone, tak cieszę się każdą z nich. Dłuższe spacery pozwalają mi nakarmić tkwiących we mnie introwertyka i ekstrawertyka. Dużą część dnia spędzam sam, maszerując, rozmyślając, obserwując otaczającą mnie rzeczywistość. Z drugiej strony to niezwykłe, jak łatwo jest nawiązywać po drodze kontakty z "lokalsami".
Jaki jest rok 2020, każdy widzi. Kiedyś kolega powiedział mi, że póki jesteśmy młodzi, powinniśmy zdobywać świat, na Polskę przyjdzie czas najwcześniej na emeryturze. To nieprawda! A koronawirus, choć sumiennie rzuca nam kłody pod nogi, nie może odebrać możliwości odkrycia, że nasz kraj, nasze małe ojczyzny są piękne i warte poznania.
Autor: Jarek Kowalski
POLECAMY:
Świat zamknięty w apetycznych kadrach
Poszerz horyzonty. Lataj dronem. O swojej pasji opowiada Tomasz Baniak
Na basen, na rolki, na kajaki - zabierz ze sobą psa. O swojej pasji opowiada Weronika Piwowarczyk
O szukaniu skarbów, drugim życiu i mebli i ich samodzielnym odnawianiu opowiada Kasia Łuczak
O skarbach, które mogą być ukryte dosłownie za miedzą opowiada Sławek Zagórski
O brzemiennym w skutkach spacerze, miłości do roweru i emocjach skakania opowiada Maciek Filipek
O śpiewie operowym, przedstawieniach od kulis i sposobach na tremę opowiada Kasia Drelich
Interia Pasjonaci to cykl o ludziach Interii. Za funkcjonowanie złożonego organizmu, jakim jest portal, odpowiada ponad 400 osób. Poza profesjonalizmem i zaangażowaniem łączy nas oddanie swoim pasjom. Dlatego przedstawimy się wam w sposób nietypowy - przez pryzmat naszych zainteresowań i talentów.